Kamień z serca spadł wszystkim kibicom Lecha po ostatnim
gwizdu sędziego Raczkowskiego. Po 20
minutach meczu nikt nie spodziewał się na stadionie przy Bułgarskiej, iż w
ostatnich minutach czekają ich, aż tak wielkie emocję. Sprawcą całego
zamieszania okazał się niezwykle nieodpowiedzialny Henriquez, który w bezmyślny
sposób osłabił drużynę w 56 minucie gry otrzymując drugą żółtą kartkę.
Zacznijmy jednak od początku, po primo dzisiaj w składzie
Lecha zabrakło Możdzeniów i Drewniaków, co sprawiło, iż Lech już po niespełna
20 minutach prowadził z bydgoskim Zawiszą 2:0. Parę stoperów tworzyli Kamiński
z Arboledą, na ławce usiadł Lovrenciscs, a w jego miejsce Rumak desygnował debiutującego
Daylona Claasena, na prawej obronie wystąpił natomiast Hubert Wołąkiewicz.
Takie zestawienie personalne okazało się
przysłowiowym strzałem w „10”, bowiem już w 4 minucie Lech objął prowadzenie. W
środku pola faulowany był Trałka, ten szybko ustawił piłkę i szybkim crossem
uruchomił Pawłowskiego, ten zagrał do wbiegającego mu za plecami Wołąkiewicza,
a ten jak na patelni wystawił piłkę
Ślusarskiemu, którzy pewnie wpakował ją do siatki.
Po kilkunastu minutach
kolejny cios zadała drużyna Rumaka. Akcja znowuż rozegrała się na prawej
flance, a tym razem w pole karne zagrywał Pawłowski. Do piłki doskoczył
Henriquez i prawą nogą umieścił futbolówkę w siatce obok bezradnego Kaczmarka.
Luis, który w minionym tygodniu brał ślub bardzo podjarał się tą bramką i
ogólnie całą otoczką związaną z ważnym wydarzeniem w swoim życiu. Panamczyk
ściągnął meczową koszulkę i zaprezentował zdjęcia swojej żony, kosztowało go to
żółtą kartkę, co w dalszej części meczu okazało się bardzo znaczące.
Sam
Mariusz Rumak pytany o tą sytuację na pomeczowej konferencji prasowej,
usprawiedliwił Henriqueza: „Ślub ma się raz w życiu, To znaczy, życzę mu żeby
miał raz w życiu”. Ależ to słodkie… Ciekawe, czy Rumak też by tak mówił gdyby
Lech przerżnął dzisiejsze spotkanie, zwłaszcza, iż na początku konferencji
pochwalił Panamczyka za profesjonalne podejście w tym tygodniu.
Klub z
Bydgoszczy wrócił do gry w 33 minucie, kiedy to gracze „Zetki” kapitalnie
wykonali stały fragment gry. Doskonałe dośrodkowanie z rzutu rożnego strzałem
głową zamienił na bramkę Michał Masłowski i był już jedynie 2:1 dla
gospodarzy.
Po przerwie Lech szybko
zdobył kolejną bramkę i tutaj znowuż należy pochwalić dobrze funkcjonujące w tym
meczu boki Lecha. Skrzydłowi często schodzili do środka, przez co robili
miejsce aktywnie włączającym się obrońcom. Po kolejnej z takich akcji piłkę w
pole karne Zawiszy posłał kolejny raz Wołąkiewicz, a tam formalności dopełnił
nowy nabytek Lecha, Claasen. Co ciekawe w pierwszej połowie gracz z RPA, nie
prezentował się nadzwyczaj dobrze, lecz w przerwie dokonał zmiany obuwia. Jak
widać pomogło to skrzydłowemu, który w swoim debiucie wpisał się na listę
strzelców.
Kilka minut później sędzia Paweł Raczkowski pokazał drugą żółtą
kartkę i Panamczyk musiał opuścić boisko. Od tego momentu stało się wiadome, iż
Lech będzie miał przed sobą ciężkie pół godziny.
Zawisza poczuł wiatr w żaglach
i już w 67 minucie po kolejnym stałym fragmencie gry strzela bramkę kontaktową,
a jej autorem Łukasz Skrzyńskich. W bramce nie popisał się Kotorowski, którzy
kolejny raz w tym sezonie przepuścił piłkę dośrodkowywaną w światło bramki.
Goście
mieli więc jeszcze sporo czasu na wyrównanie, jednak podopieczni Tarasiewicza
wyraźnie opadli z sił. Lech mimo nerwowych ostatnich minut ligowego spotkaniu,
dowiózł zwycięstwo do końca.
Na trybunach panowała również zacięta rywalizacja
jak na boisku. Kibole Lecha jak zawsze w formie, pełen doping na maksa i stanie
na schodach ;) Fani „Zetki” również dopisali, stawili się w Poznaniu w sile
1500 osób, ubrani jednolicie w czarne t-shirty, głośni, fanatyczni oraz do
końca ze swoją drużyną.
Lech Poznań –
Zawisza Bydgoszcz 3:2 (2:1)
1:0 Ślusarski 4 min.
2:0 Henriquez 18 min.
2:0 Henriquez 18 min.
2:1 Masłowski 33 min.
3:1 Claasen 52 min.
3:2 Skrzyński 67 min.
Żółte
kartki: Henrriquez, Wołąkiewicz, Kamiński, Teodorczyk, Kotorowski – Lech
Skrzyński, Masłowski – Zawisza
Czerwona
kartka: Henriquez
Widzów: 20000
Lech Poznań: Kotorowski – Wołąkiewicz,
Arboleda, Kamiński, Henriquez, Trałka, Claasen, Hamalainen, Ubiparip,
Pawłowski, Ślusarski
Zawisza Bydgoszcz: Kaczmarek
– Lewczuk, Skrzyński, Pereira, Ziajka, GoulonWójcicki, Dudek, Petasz,
Masłowski, Vasconcelos
jest ok :)
OdpowiedzUsuńNo źle Luis postąpił.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Luis chyba za mądry nie jest, tak się profesjonalista nie zachowuje... Trzeba myśleć o konsekwencjach tego co się robi.
OdpowiedzUsuńza co Teo dostał kartke? bo akurat właśnie tego momentu nie widziałem..
OdpowiedzUsuńTeodorczyk dostał kartkę za to, iż bez zgody sędziego wbiegł na boisko. Ogólnie sędziowie sami się pogubili, bo boczny chyba zezwolił, ale główny nie. Jakby sędzia puścił akcję, Lech miały doskonałą sytuację bramkową.
OdpowiedzUsuńTeodorczyk nie szczegolnie gra niestety
OdpowiedzUsuńJak zwykle zjebał Kotorowski!
OdpowiedzUsuńSędzia sobie jaja robił z tymi kartkami. Teo powinien mieć anulowaną, a poza tym faule gwizdane z niczego. Tak sie nie sędziuje w innych ligach. I dzieki takim sędziom nasze drużyny nigdy nie dostaną miejsca w pucharach za fair play.
OdpowiedzUsuńZawiszy 1500+ 300 osób które się później dopisały tuż przed meczem i jeszcze spora grupka pod stadionem. :)
OdpowiedzUsuńkibice zawiszy dobra ekipa
OdpowiedzUsuńWarto dodać, że w bramce bydgoskiego Zawiszy bronił Kaczmarek, który wybierał się na wyjazdy wraz z kibolami Lecha w dawnych czasach.
OdpowiedzUsuń