poniedziałek, 21 października 2013

Dwa oblicza w Gdańsku



W miniony weekend Lech Poznań odniósł bardzo ważne wyjazdowe zwycięstwo w Gdańsku z tamtejszą Lechią. Wynik 4:1 jest znaczący w kontekście zbliżającego się szlagieru z Legią, która również takim samym stosunkiem bramkowym pokonała Piasta Gliwice. 

Mecz w Gdańsku na pewno dowartościował graczy z Poznania, ale również uwypuklił pewne konieczne do poprawienia elementy. Po kontuzji wrócił Rafał Murawski, który wybiegł na drugą połowę i w znaczący sposób zmienił grę Lecha.

W sobotnim spotkaniu pierwsi wyszli na prowadzenie gospodarze po cudownym trafieniu Deleu z 24 minuty. Brazylijczyk kapitalnie uderzył zza pola karnego, a piłka odbita od poprzeczki wylądowała za linią bramkową, a następnie powróciła na plac gry. Zawodnicy Lechii przez chwilę oczekiwali na decyzję arbitra, który po chwili słusznie uznał bramkę. 
W kolejnych kilku minutach to Lechia dominowała na placu gry, czego efektem były kolejne okazje miejscowych. Najdogodniejszą z nich w sobie tylko wiadomy sposób zmarnował Matsui, który po beznadziejnym wybiciu futbolówki przez Gostomskiego stanął z nim oko w oko. Japończyk spartolił jednak okazję do podwyższenia wyniku i po chwili już na tablicy widniał remis 1:1. 
Bramkę dającą wyrównanie zdobył Teodorczyk, który wykorzystał gapiostwo obrony Lechii, przyjął dobrze zagraną piłkę od Douglasa i wpakował ją do bramki obok interweniującego Małkowskiego. 

W przerwie trener Mariusz Rumak desygnował do gry Rafała Murawskiego co znacznie zmieniło in plus grę Lecha. Kilka minut później Lech wyszedł na prowadzenie za sprawą Gergo Lovrencisca. Lech był stroną przeważającą, jednak Lechia wciąż była groźna, czego efektem była kapitalna interwencja Murawskiego na linii bramkowej po strzale głową jednego z podopiecznych Probierza. 
„Kolejorz” również miał swoje szanse, w dogodnych sytuacjach nieznacznie pomylili się najpierw Murawski, a potem Hamalainen.  
W 69 minucie Fin zdołał się jednak wpisać na listę strzelców po koronkowej akcji, którą zapoczątkował bardzo dobrym podaniem Możdzeń, piętką Teodorczyka i Hamalainen w klarownej sytuacji trafia do siatki Lechii.
„Kropkę nad i” postawił jeszcze w końcówce Teodorczyk i pierwsza wygrana Lecha na PGE Arenie stała się faktem.

 Podsumowując w Gdańsku oglądaliśmy dobre spotkanie z ładnymi bramkami, lecz jedno jest pewne „Kolejorz” w szlagierowym meczu nie może zagrać takimi zrywami jak z Lechią.  Początek spotkania wyraźnie przespany przez graczy z Poznania, a doskonale pamiętamy co stało się przed rokiem w meczu z Legią. Jak już wspominałem ostatnio „Mercedes” chyba odpalił, jednak czy na Legię starszy mu paliwa? Miejmy nadzieję, iż Teodorczyk nie wystrzelał się na PGE Arenie i w meczu z mistrzem Polski będzie równie skuteczny. Cieszy również powrót na boisko kapitana, Rafała Murawskiego, który jest prawdziwym mózgiem drużyny. W bramce pewnie spisuje się również Gostomski, z tym, że musi on zdecydowanie poprawić grę nogami. Jego wybicia po autach naprawdę denerwowały,  a jedno z nich omal nie zakończyło się bramką, którą mógł zdobyć Matsui.
Wszystko wskazuję jednakże, iż mecz Lecha z Legią będzie prawdziwym szlagierem, co miejmy nadzieję swoją grą udowodnią obie drużyny

Lechia Gdańsk – Lech Poznań 1:4 (1:1)
1:0
Deleu 24 min.
1:1 Teodorczyk 35 min.
1:2 Lovrencisc 50 min.
1:3 Hamalainen 69 min.
1:4 Teodorczyk 83 min. 

Żółte kartki: Deleu, Janicki, Grzelczak – Lechia, Trałka, Douglas, Możdzeń, Murawski – Lech
Czerwona kartka: Możdzeń 85 min. (za drugą żółtą) 

Lechia Gdańsk: Małkowski – Janicki, Bieniuk, Kostrzewa (Grzelczak 52’), Pazio, Deleu, Zyska (Duda 71’), Dawidowicz, Matsui, Frankowski, Buzała (Tuszyński 61)
Lech Poznań: Gostomski – Możdzeń, Ceesay, Kamiński, Douglas, Lovrencisc, Linetty (Murawski 45’), Trałka (Drewniak 81’), Hamalainen, Claasen (Pawłowski 62’), Teodorczyk

1 komentarz: